sobota, 22 marca 2014

Biznesowym okiem - w inwestycje: Rozmowa z Katarzyną Pszonicką

Szanowni, 

Mam przyjemność zaprezentować wam kolejny wywiad z osobą wartą uwagi, o przemyśleniach wartych przeczytania. 
Tą osobą jest autorka bloga www.catherinetheowner.pl, Pani Katarzyna Pszonicka. 
Poniższy wpis będzie inny niż wszystkie, będzie unikalny, oryginalny, rozpoznawalny i .. będzie o inwestowaniu jako o biznesie - i inwestowania w biznesy. 
Czym że innym jest np: inwestowania na GPW? 

Przejdźmy zatem do rzeczy.
Pani Kasiu, Właściciel biznesu – wedle Pani własnej, bazującej na doświadczeniu definicji, jaki powinien być aby odnosić sukcesy ?

Gdybyś nie podkreślił, że ma być to opinia wynikająca z doświadczenia to pewnie odpowiedziałabym standardowo: otwarty, odważny, lubiący to co robi. Oczywiście nie jest nieprawdą, że te cechy pomagają, ale moim zdaniem są jeszcze dwie ważniejsze: bycie sobą i determinacja. 
Bycie sobą rozumiane jako realizowanie swoich pomysłów w sposób odpowiadający naszemu stylowi pracy – bez zbędnych stresów i udawania jacy z nas doskonali przedsiębiorcy, bo przeczytaliśmy wszystkie książki na ten temat i wiemy jak zachowywać się modelowo. 
Na świecie jest tylu potencjalnych klientów, że szansa na to, że ktoś doceni nas i nasz pomysł takim jaki jest jest bardzo duża. 
Determinacja natomiast pozwala wytrwać w postanowieniu i zrealizować cel! 

Ok, determinacja, cel, bycie sobą - ale co jeśli mamy mgliste poczucie jak zacząć ? Jeśli poszukujemy rady i wsparcia?
 Właściciele firm obecnie rzadko prowadzą je sami – otaczają się doradcami z rekrutacji rodzinnej lub zewnętrznej – którzy z Pani doświadczenia doradzają lepiej? Którzy są skuteczniejsi?

Najlepsi są Ci skuteczni :) Wiem jak trudno obiektywnie ocenić kogoś z rodziny albo znajomego, ale nie ma wyjścia. 
Nie ma sensu zatrudniać pracownika albo zewnętrznego doradcy, gdy równie dobrze może zrobić to ktoś nam już znany, do kogo mamy zaufanie. 
Przy takich decyzjach staram się zachować równowagę za i przeciw, uwzględniając ryzyka związane z obiema opcjami.

 Czy w takim razie, wyboru właściwych partnerów – doradców, można się nauczyć? 
Czy też trzeba mieć do tego jakąś szczególną zdolność?

Wierzę, że tak chociaż nie wiem tego na 100%! Na pewno można nauczyć się omijać pewne typy osób, które mogą na nasz projekt wpłynąć negatywnie. Tak się składa, że większość z nich jest do siebie podobna – nie dotrzymują terminów, oddają niedokończone prace, mówią nieprawdę i tym podobne – wystarczy ich wcześniej trochę poznać i krytycznie poobserwować.

OK, wróćmy do naszego biznesu -  Czy z Pani doświadczeń wynika że istnieje jakiś szczególny wiek, najlepszy lub najgorszy do rozpoczęcia własnego biznesu  i czy widać różnice pomiędzy kobietami i Mężczyznami w tej kwestii?

Gdybym miała przeanalizować to pytanie pod kątem mojego 27-letniego życia to powiedziałabym, że najlepszy czas dla mnie był na 2-3 roku studiów, czyli jakieś 5 lat temu. 
Nie ma się wtedy żadnych poważnych zobowiązań, czasu wbrew pozorom jest dość sporo i istnieją specjalne możliwości np. konkursy, dofinansowania itp. 
Z drugiej jednak strony przedsiębiorczość to styl życia i tak przedstawiam ten temat u siebie na blogu. Nieważne w jakiej jest się sytuacji życiowej, nieważne w jakim wieku i jakiej płci – zawsze drzwi do własnej firmy są otwarte, trzeba tylko chcieć nacisnąć klamkę (i wiedzieć czy popchnąć, czy ciągnąć :))

 Chciałbym połączyć temat który rozwijaliśmy, temat biznesu z inwestowaniem.
Na początek, myśląc o biznesie, planując go i potem tworząc go, inwestujemy.
Czy Pani, patrząc na biznesy o których Pani pisze, analizując je – patrzy na nie również pod kątem zwrotu z inwestycji? Zwrotu kapitału w czasie?

Staram się :) Mój partner, który zawodowo zajmuje się inwestycjami ciągle zwraca mi na to uwagę, podczas gdy ja mu tłumaczę, że własna firma (która na dodatek działa i odnosi sukces) daje dużo więcej niż ileś procent rocznie. Daje wolność, nadzieję na duże zyski, pokazuje jaką mamy moc sprawczą. To również inwestycja w siebie. 
Tego nie da się przeliczyć na pieniądze, ani też za nic kupić. Duże, stabilne firmy mogą sobie pozwolić na kalkulowanie przyszłości i oczekiwanie zwrotu z inwestycji - mają doświadczenie i wiedzą na czym mogą oprzeć swoje kalkulacje. 
Młode, dopiero rosnące i poznające rynek niekoniecznie. 
Nie ulega jednak wątpliwości, że trzeba mieć tę kwestię cały czas „z tyłu głowy” - podejmowanie decyzji biznesowych bez przeliczania czy i jak inwestycja się zwróci na dłuższą metę nie ma racji bytu.

W wielu Pani wpisach przebija tematyka małych lub mikro firm i statupów. 
Na blogu 30-lat-później koncentrujemy się wprawdzie na największych firmach które są notowane na GPW – ale nie jest powiedziane że zyskowna inwestycja może mieć miejsce również w przypadku mniejszych podmiotów. Jakie wiec są sposoby aby nabyć udziały w firmie małej , lub wręcz stać się np: partnerem kapitałowym w mikro firmie?

Bardzo ciekawe pytanie! 
Na tym etapie sprawa wygląda zupełnie inaczej niż w świecie „wielkiego biznesu”.

·         Przede wszystkim zaczęłabym od osobistego kontaktu i rozmowy z właścicielem pamiętając, że prawdopodobnie ma on do swojej firmy podejście osobiste i uczuciowe (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi – w końcu to jego pomysł, zrealizowany za jego środki, jego rękoma i okupiony zapewne wieloma jego wyrzeczeniami).

·         Jeśli wyrazi on wstępną chęć wejścia z nami we współpracę okaże się, że możemy mieć do czynienia z całym wachlarzem form prawnych prowadzenia działalności, z których każda daje inną możliwość inwestycji i wiąże się z innym ryzykiem. [Więcej tu: http://www.catherinetheowner.pl/2014/01/formy-prowadzenia-dzialalnosci/]
·         „Najprościej” byłoby namówić właściciela do przekształcenia działalności w spółkę z o.o. (o ile jeszcze firma nie jest prowadzona w tej formie) i po prostu do niej wejść jako wspólnik.

Należy jednak pamiętać o kilku ważnych rzeczach:

·         Mówimy o operacji bardzo ryzykownej, gdyż nigdy nie mamy pewności czy wspólnik będzie podejmował decyzje zgodnie z naszą wizją. Dlatego inwestorzy chcą zazwyczaj mieć 51% udziałów i ostateczne słowo przy decyzjach – nie znam jednak nikogo kto poszedłby na ten układ, za to znam kilkoro przedsiębiorców, który woleli rozwijać się w żółwim tempie albo w ogóle się zamknąć i zająć czymś innym niż zrezygnować z ostatecznego głosu w firmie, która jakby nie patrzeć, jest ich dziełem. 
Nie dotyczy to oczywiście firm na etapie zalążkowym, czyli samego pomysłu. Kupując kota w worku można wynegocjować dużo więcej.
·         Wspólnicy muszą darzyć się ogromnym zaufaniem – nie kupisz sobie udziałów ot tak z ulicy.

 Na blogu dość często pisze o regularnym oszczędzaniu, czy dywersyfikacji itp – biznesy mam wrażenie kierują się odmienną logiką. 
Tu inwestycja albo się uda i dostaniemy zwrot kapitału albo plajta – nie ma stanów pośrednich, nie ma biznesu robionego „po troszku” i łyżeczką a nie chochlą. 
Tu chyba raczej idzie się na całość – bo inaczej nic z tego .. i tak czasem nic z tego :) Czyż nie ?

To takie stereotypowe podejście - „od dziś rzucam pracę, od jutra robię biznes”. 
Tak, owszem, może i wyglądają start-up'y, ale na nich świat się nie kończy. 
Są one wręcz „celebrities” przedsiębiorczości – większość jest nieciekawa i nic nie umie, ale te fajne szybko robią karierę i są bardzo medialne. 
Twój biznes będzie wyglądał tak jak będziesz chciał. 
Możesz realizować pomysł krok po kroku, przez długi czas nie ubierając go nawet w ramy działalności gospodarczej (np. przyjmując zlecenia raz na jakiś czas możesz to robić jako freelancer na umowę o dzieło i zatrudniając ewentualnie podwykonawców), a możesz od razu postawić fabrykę jeśli tylko Cię na to stać. Różnica jest w ilości pieniędzy, które chcesz zainwestować, w ilości czasu, który możesz na projekt poświęcić, w ilości ryzyka, które możesz ponieść itp. 
Na moim blogu propaguję zdrowe podejście do sprawy: jeśli chcę mieć własny biznes robię i inwestuję tyle ile mam/mogę, byle robić cokolwiek, a nie czekać na dotacje/gwiazdkę z nieba/dobry moment etc.

Czyli można zacząć - a raczej należy nawet zacząć, nie czkając na dodatkowe gwiazdki z nieba. 
Wartością jest działanie- nie planowanie. 
W porządku, a jeśli przyjmiemy że widzimy postać Rozsądnego inwestora z kapitałem – w jaki sposób powinien patrzeć na biznes zanim wyłoży gotówkę? Na co powinien zwrócić uwagę? Co jest kluczowe a co tylko mirażem i zasłoną dymna faktycznego stanu?

Biznes to ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Liczy się ich doświadczenie, umiejętność radzenia sobie z problemami, energia, zaangażowanie, motywacja i wiele innych. Kwestie organizacyjne i finansowe możesz sobie obejrzeć i policzyć samemu – na ludzi wpływu nie masz.

 Opowiada Pani o biznesie z pasją bogną trubadura, zastanawiam się - Inwestorzy Giełdowi mają Warrena Buffeta, programiści mają Bila Gatesa,  designerzy mają Steva Jobsa, a kto jest Pani Idolem – i naturalnie -czemu?

Idolem jest dla mnie każdy jeden człowiek, który osiągnął sukces i w każdej historii znajduję coś dla siebie, coś co mi imponuje, podnosi na duchu, motywuje. Dlatego uwielbiam czytać biografie.

Inwestowanie, prowadzenie biznesu  – i straty. 
Wielu z nas odstrasza inwestowanie z powodu niesionego ze sobą ryzyka straty. Dokładnie te same emocje wzbraniają nas przed założeniem biznesu.  To właśnie z tego powodu wiele osób powierza swoje oszczędności w zarządzanie - „bo to nie ja straciłem, to nie ja utworzyłem firmę bez przyszłości – winny jest tan oto makler/doradca itp”. Jaki jest Pani sposób na radzenie sobie ze stresem – potencjalnej straty ?

W przedsiębiorczości stratę nazywam szerzej - porażką, bo często inwestujemy więcej niż pieniądze (chociażby bezcenny czas). 
W moim przypadku zadziałało po prostu poniesienie kilku i doświadczenie, że nic się nie stało, życie toczy się dalej, nic się nie skończyło. 
Za granicą porażki są kolejne szanse i kolejne sukcesy, przez które niepowodzenia idą w niepamięć (oczywiście po wyciągnięciu z nich odpowiednich wniosków!).
Nie ma sukcesów bez porażek i trzeba się z tym pogodzić. A pieniądze? Raz są, raz ich nie ma – nie ma co się przyzwyczajać :)

Biznesy i Inwestowanie czasem bywa też zyskowne :)  Czy ma Pani doświadczenia z wszechogarniającym poczuciem wspaniałości, wręcz boskości, związanej z jakimś wspaniałym wynikiem inwestycyjnym czy otworzonym biznesem ? Jak nie popaść w hurraoptymizm i jak nie pogrążyć się z kretesem w czasie naszych największych sukcesów ?

To strasznie miłe uczucie, gdy coś się udaje! Jednak hurraoptymizm nie jest niczym innym jak ogromnym zastrzykiem emocji, a jak wiadomo nie są one najlepszym doradcą. Z sukcesem najlepiej jest się przespać, przeanalizować na chłodno, wyciągnąć co się da i iść dalej :)

Na koniec, ostatnie kluczowe pytanie bez którego cały wywiad nie ma większego sensu – Inwestycje kapitałowe – czy własny biznes? Który kierunek obecnie ma większy sens?

To przecież oczywiste! Każdy powinien robić to co lubi i to w czym jest dobry :)

Dziękuję za Pani udział i odpowiedzi a wszystkich czytelników zapraszam do częstego odwiedzania bloga Pani Kasi: http://www.catherinetheowner.pl/

Z poważaniem dla Szanownych 

Michał Sankowski 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Weź udział w dyskusji, zostaw myśl, komentarz, uwagę lub sugestię.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...